3 czerwca 2019

Na krawędzi - Meredith Wild

Znalezione obrazy dla zapytania na krawędzi książka
Książka "Na krawędzi" to kolejny romans- najpopularniejszy ostatnio gatunek. Często niestety zdarzają się romanse banalne, właściwie bez głęszej fabuły i znaczenia i niestety taką okazała się książka z dzisiejszej recenzji.

Autorką jest Meredith Wild, bardzo popularna ostatnio pisarka. Sama mówi o sobie, że jest romantyczka, więc ogrom banalnych detali nie powinien dziwić. Chociaż nie lubię krytykować ksiazek i prawie wszystkie tytuły zazwyczaj przypadają mi do gustu, to jednak ta jest naprawdę slaba i stereotypowa. Nie rozumiem fenomenu tej serii, ani tego jakim cudem ta powieść znalazła się na szczytach list literackich, zdobywając miano bestsellera. Faktem jest jednak to, że każda kolejna część to hit, kraza nawet plotki o filmowej adaptacji.

Co do samej fabuły, nie odkryjemy tu nic nowego. Bohaterami są Olivia-spokojna kobieta, która prowadzi dosyć stabilne życie, a wszystko co posiada zawdzięcza rodzicom, oraz Will. To jej kompletne przeciwieństwo. Jest lekkomyślny, nie traktuje życia poważnie i ma przerosniprz ego . Jak można się spodziewać, ta dwójka zakochuje się w sobie choć oczywiście zanim dojdzie do happy endu najpierw muszą pokonać mnóstwo przeszkod. Najwiekszymi okazują się być oni sami.

Zastanawiałam się nad tym, czy zdradzic więcej ale obawiam się, że nie pozostawilabym wam zbyt wielu niespodzianek. Nie chcę kompletnie miazdzyc tej książki w swojej recenzji, ale będąc zupełnie szczerą muszę przyznać, że ani razu nie czułam zaciekawienia, dreszczyk emocji czy zaskoczenia, a ksiazka jest objętościowo dosyć pokaźna.  Sam pomysł na tło książki jest dosyć przystępny i gdyby nie zwracać uwagi na bohaterów i ich wyimaginowane problemy, można się wciągnać. Nowy Jork, życie młodych i bogatych ludzi, to zadatki na dobrą, letnią literaturę. Jednak sama historia Olivii i Willa jest naprawdę ciężka do przetrawienia. Wszystko jest przewidywalne i naprawdę stereotypowe. Nie przepadam za taką literaturą, choć czestc po nią siegam- z ciekawości i dlatego, że lubię byc na bieżąco z nowościami. Przykro mi jednak stwierdzić, że raczej nigdy fd tej pozycji nie wrócę i raczej nie polecę jej nikomu. Pozostawiam wam decyzję o tym, czy chcecie spróbować.

Tramwaj Eliasza - Weronika Kurosz

Jeśli ktoś czytał inne moje recenzje książek dla dzieci, to już samym zerknięciem na tą książkę, na pewno domyślił się, że trafiła ona w mój gust. Jak wspominałam wielokrotnie, naprawdę ważne są dla mnie ilustracje, bo to na nie dzieci zwracają szczególną uwagę i to one sprawiają, że dziecko interesuje się zawartością. Dlatego też piękne, a przede wszystkim ręcznie ilustrowane bajki, zawsze wygrywają na moich rankingach.

Ta książka jest pierwszą przygodą brygady Lew. W jej skład wchodzi trójka niezwykle dzielnych bohaterów, Lucek, Wojtek i Emka. Ta trójka zawsze trzyma się razem i dzieli wspólne zainteresowania, a tych mają całe mnóstwo. Ich ulubionym dniem tygodnia jest wtorek, kiedy rodzice są zajęci co pozwala im na więcej luzu i swobody. Jednak pewnego dnia, kiedy wszystko wydaje się być całkiem normalne, wydarza się coś, co zmienia i plany na najbliższe dni. Zamiast biegać po podwórku czy grać w kapsle, muszą podjąć się zadania niezwykle trudnego i wymagającego, a na ich barkach spoczywać będzie całkiem spora odpowiedzialność.

Ta książka od razu przypomniała mi powieść dla dzieci "Cyryl gdzie jesteś?", choć dla nieco młodszych czytelników. Oczywiście jak można się domyślić, jest tu ukrytych wiele nawiązań do chrześcijaństwa, jednak ja zawsze staram się traktować książki "uniwersalnie", a ta choć z motywem religijnym, jest przede wszystkim niezwykle oryginalna i ciekawą historią dla dzieci, która na pewno ich zaciekawi i wciągnie.  Zarówno język jak i wątki są naprawdę porządnie przemyślane, nawet jak na tak lekki z pozoru gatunek. Zdecydowanie polecam wszystkim rodzicom i ich dzieciom.

Od słowa do słowa. Czego uczą przysłowia? - Ines Krawczyk

"Od słowa do słowa" to książka dla dzieci, która ma na celu nauczyć najmłodszych znaczenia najbardziej popularnych polskich przysłów. Sztuką jest to, żeby w ogóle zainteresować dzieci takim tematem, a także to, żeby po przeczytaniu lub wysłuchaniu takiej bajki, cokolwiek zostało w pamięci małych ludzi.

Jest kilka warunków, które muszą być spełnione w książkach dla dzieci, abym uznała je za warte przeczytania czy kupienia. Najważniejsze są historie zawarte w fabule i ilustracje. Nie jestem fanką obecnych wszędzie komputerowych ilustracji, które w ogóle nie przypominają dawnych pięknych i ręcznie rysowanych obrazków, choć oczywiście czasami zdarzają się wyjątki. Tutaj jednak były one dosyć ładne i oryginalne. Jeśli zaś chodzi o same bajki, wydawać by się mogło, że praktycznie "było już wszystko". Kolejne historie są jedynie powieleniem lub w najlepszym wypadku urozmaiceniem bajek, które ktoś już kiedyś opisał. Dlatego też cieszę się, że w "Od słowa do słowa" autorka postawiła na oryginalność.

Główną bohaterką jest mała dziewczynka Madzia, jej kot Rudolf i babcia Rózia. Ta trójka razem przeżywa większe i mniejsze przygody, a każda historia to jednocześnie lekcja z przytoczonym odpowiednim przysłowiem. Przysłowia jakich użyto nie są banalne, autorka postarała się i zawarła trochę oryginalniejsze "morały" do przygód Madzi. Zdecydowanie książka na plus.

Kastor - Agnieszka Lingas-Łoniewska

"Kastor" to książka, która wywołała we mnie ogromne rozdarcie. Jeszcze chyba nigdy żadna powieść nie sprawiła, że tak długo po skończeniu ostatniej strony myślałam o fabule. Jednak po kolei.

Bohaterami jak można się domyślić, jest dwójka ludzi, kompletnie od siebie różnych. On, Konstanty "Kastor", jest człowiekiem sukcesu, dopina swego nie tylko w biznesie, ale i życiu prywatnym. Wojownik MMA i typowy "twardziel". Zawsze musi być górą, nigdy nie odkrywa swoich uczuć i uwielbia wygrywać. Natomiast ona, Anita, to zagubiona dziewczyna. Na co dzień pracuje w klubie i usilnie stara się uciec przed przeszłością. Ta jednak nie daje jej o sobie zapomnieć. Anita nie szuka w życiu niczego szczególnego, marzy jedynie o spokoju. Konstantego poznaje, kiedy zatrudnia się jako sprzątaczka w jego firmie, choć nie jest to ich pierwsze spotkanie. Od początku właściwie znajdują wspólny język, choć nie zawsze się we wszystkim zgadzają. Można jednak powiedzieć, że jest to miłość od pierwszego wejrzenia. Ich losy splatają się ze sobą, ale to nie oznacza sielanki i spokoju. Oboje muszą się w końcu zmierzyć z własnymi demonami, a tych jak się okazuje jest całkiem sporo.

To czego obawiałam się najbardziej, to temat walk MMA. Miałam pewne przypuszczenia i obawy, że przytłoczy to całą fabułę, ale na szczęście i trochę ku mojemu zdziwieniu, autorka dozowała wiedzę na ten temat powoli i w małych dawkach, przez co nawet nie odczułam przytłoczenia tym zupełnie obcym mi światem, a nawet potrafię się teraz pochwalić pewną wiedzą na temat tego sportu. Inną moją obawą, były postacie. Dobre fabuły w literaturze nie powinny przypominać historii z seriali telewizyjnych, a tak jest niestety coraz częściej. Jednak tu było inaczej. Można się spodziewać, że tych dwoje przeżyje wiele zawirowań, zanim przyznają się do swoich uczuć i zdecydują na relację, a tymczasem autorka postanowiła zrobić niespodziankę czytelnikom i dosyć wcześnie wyswatała ze sobą parę głównych postaci. Jest to ogromny plus, bo dzięki temu wprowadziła trochę powiewu świeżości. Bohaterowie mierzą się z przeciwnościami, ale razem. Oczywiście mają wiele problemów i nie od początku jest różowo, ale jednak starają się pozostać ze sobą,  w walce o lepszą przyszłość. To coś nowego, bo w większości romansów postaci są ze sobą pod koniec historii, kiedy wszystko jest już ustabilizowane i proste. Tutaj było inaczej i jest to ogromna niespodzianka.

Pomimo mnóstwa zalet, nie mogę jednak pominąć jednej wady, która naprawdę odebrała mi część przyjemności z tej lektury. Całość czyta się naprawdę szybko, wręcz w jeden wieczór, jednak mnie niezwykle irytowały, a wręcz odrzucały wątki erotyczne tej książki. Jest to dla mnie ogromne zaskoczenie, bo wszystko poza nimi zostało ujęte w naprawdę świetny sposób. Autorka ma niezwykle lekki i przyjemny styl pisania, przez jej historie się wręcz przepływa, ale fragmenty rodem z "50 twarzy Grey'a" były wręcz nie do przeczytania. Napisane kompletnie innym językiem, stylem, bardzo odbiegające od reszty tekstu, w negatywnym znaczeniu. Jakby ktoś połączył jedną z najlepszych powieści sensacyjnych ostatnich lat, z tanim erotykiem jakich wielu. Gdyby wyciąć te fragmenty tekstu, można by się nawet posilić o stwierdzenie, że jest to jedna z najlepszych polskich powieści ostatnich 3 lat. Jednak próby połączenia dwóch niepasujących do siebie gatunków i stylów, sprawił, że lektura pozostawiła pewien niesmak. Nie twierdzę, że autorka nie ma talentu do tego typu literatury, bo osobiście nie znam się na tym i nie interesują mnie podobne powieści. Jednak zdecydowanie będę upierać się przy tym, że patrząc jedynie przez pryzmat wątków obyczajowych i kryminalno sensacyjnych, jest to jeden z lepszych tytułów na polskim rynku.

Syn wiedźmy - Kelly Barnhill

"Syn wiedźmy" to powieść, którą trzeba przeczytać na jeden raz. Ilość stron może przytłoczyć, ale sama fabuła jest tak sprytnie rozplanowana, że właściwie każdy rozdział kończy się w "najlepszym" momencie, przez co ciężko jest odciągnąć się od czytania. Mimo, że jest to głównie fantastyka, pełna magii i niezwykłych zjawisk, to jednak autorka jakoś zdołała zawrzeć w niej pewną głębię. Książka jest naprawdę lekka, a jednocześnie bardzo zmusza do myślenia i pozostawia czytelnika w refleksji.

Głównymi bohaterami są Ned i Aine. On jest "odmieńcem" uciekającym przed zbójcami, a ona córką Króla zbójców. Wydaje się, że nie jest to zbyt dobre połączenie, a jednak  coś ich do siebie przyciąga. Oboje są naznaczeni przez los i rodziny, z którymi łączy ich coraz mniej. Pomimo tego, że pozornie można by ich wziąć za wrogów, stają się nierozerwalnym duetem przyjaciół, a na ich barkach spocznie los całych królestw. Ned jest synem czarownicy, a także ofiarą jej obsesyjnej miłości do jego brata bliźniaka. Chłopiec ginie w tragicznych okolicznościach, o co czarownica częściowo obwinia Neda. Nie mogąc pogodzić się z utratą syna, wszywa jego duszę do ciała Neda. To na zawsze zmienia jego osobowość, los, życie. Będą rozdartym pomiędzy dwiema duszami, nie może odnaleźć swojej własnej, przez co niejednokrotnie schodzi na złą drogę. Aine natomiast wiedzie skromne życie, jednak brak jej spokoju i stabilizacji. Po śmierci matki przejmuje opiekę nad domem, a jej ojciec przygotowuje się do niecnych planów tworząc zbójecką grupę, z nim samym na czele. Aine nie popiera działań ojca i stara się zapobiec tragedii, przez co cierpi jej własne szczęście.
Zarówno Ned jak i Aine muszą szybko wydorośleć aby stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu. Są zdeterminowani by zapobiec nieszczęściom wiszącym nad ich dwoma różnymi, a jednak tak do siebie podobnymi światami.

"Syn wiedźmy" to książka złożona. Jednak wiele udanych zabiegów sprawia, że jest jednocześnie bardzo lekka i łatwa do przyswojenia. Bardzo podobało mi się to, w jaki sposób autorka nawiązała do problemów współczesnej młodzieży. Oczywiście akcja nie rozgrywa się w czasach obecnych, w wielkiej metropolii, a jednak historię tej dwójki można łatwo zinterpretować jako nawiązanie do samotności, problemów dzieci z rozbitych rodzin, presji społeczeństwa na młodych ludziach czy choćby nieodpowiedzialnego rodzicielstwa, czyli wszystkiego tego, co powoli staje się plagą naszych czasów. Bohaterowie są ludźmi młodymi, ale nadzwyczaj rozwiniętymi intelektualnie, sprawiają wrażenie bardziej dojrzałych od swoich rówieśników czy nawet rodziców, którzy ich wychowują. Ich relacje natomiast są dosyć skomplikowane, a to co najbardziej rzuca się w oczy to to, jak łatwo jest utożsamić się z każdym z nich, co jest zasługą świetnego rozplanowania postaci przez autorkę. Ciężko nie zrozumieć Neda, skrzywdzonego zarówno przez los jak i własną matkę, ale i nie można nie współczuć Aine, rozdartej między własnym ojcem, a przyjacielem.

Ciężko też nie zachwycić się wieloma pobocznymi wątkami wplecionymi w powieść, które doskonale oddają tą specyficzną atmosferę i jedynie potęgują ciekawość co do kolejnych wydarzeń. Zazwyczaj nie lubię kiedy autorzy zapychają strony nieistotnymi wydarzeniami, nieznaczącymi i pustymi, które mają jedynie zwiększyć ilość stron w książce, ale tutaj momentami miałam wrażenie, jakby były one zwiastunami innych historii i przyznam, że jest parę wątków, które same w sobie są pomysłem na kolejną powieść. Zdecydowanie uważam, że jest to książka, którą każdy powinie choć spróbować przeczytać, nawet jeśli nie jest to "ulubiony gatunek".