Moje pierwsze wrażenie było bardzo mylne. Sądziłam, że tytuł i zdjęcie są metaforą, a okazało się, że to naprawdę historia różowych delfinów. Autorka zabiera nas w nią od samego początku, od mitów, dawnych historii, starożytności, do dnia dzisiejszego. Dowiadujemy się dosłownie wszystkiego o tych zwierzętach, skąd pochodzą, jakie legendy o nich krążyły i nadal zresztą krążą, czym się charakteryzują, jak żyją i czym właściwie są. Jest to najmniej zbadany gatunek delfinów, a zarazem wyglądem wyróżniający się na tle wszystkich innych znanych nam morskich stworzeń i dlatego też wzbudza taką ciekawość.
Sy Montgomery podejmuje się próby zbadania tych ssaków, a pisząc podejmuje mam na myśli naprawdę 100% poświęcenie w celu nauki. Pisarka nie przebiera w środkach i zabiera się za to od zwyczajnej ludzkiej strony, a nie jak typowy naukowiec. Wspina się na trzydziestometrowe drzewa, kąpie się z piraniami, zażywa swego rodzaju narkotyki pomagające nawiązywać więź z delfinami, a także sterczy na słońcu pół dnia, by zobaczyć choć skrawek delfina. Te zwierzęta to jednak ułamek historii, bo jak wszystko w przyrodzie, także i one są jedynie częścią całości, którą tworzą też ludzie, żywioły i natura. Montgomery ukazuje nam jak wielki wpływ mamy na życie wielu gatunków, które przez nas są dziś zagrożone, dostarcza nam faktów, o których na co dzień nie myślimy i poznaje nas ze świat, którego wcale nie znamy, choć żyjemy w nim i dzięki niemu od prehistorii.
Nazwisko autorki pewnie już kiedyś brzęczało w uszach każdemu, ale głównie za sprawą literatury dziecięcej, bo to z niej jest najbardziej znana. To także świetna przyrodniczka, autorka scenariuszy telewizyjnych i ekolożka. Zdobyła wiele nagród, a każda jej podróż obfitowała w dziwne i niemożliwe, a jednak prawdziwe historie.
"Podróż różowych delfinów" to połączenie dziennika, powieści, dokumentu i eseju podróżniczego, a wszystko to tak zabawnym i lekkim językiem, że informacje właściwie same wchodziły do głowy. Na pewno jest to jedna z ulubionych książek tego wydawnictwa, jaka wylądowała na mojej półce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz