"Muzeum osobliwości" to książka Alice Hoffman, autorki bardzo znanej i cenionej wśród czytelników i krytyków i może wstyd się przyznać, ale to pierwszy raz kiedy mam do czynienia z jej twórczością, a przynajmniej nie pamiętam bym wcześniej czytała coś spod jej pióra. Jednak nie tylko sama okładka ale i tytuł oraz opis zachęciły mnie do sięgnięcia po tę książkę, przede wszystkim dlatego, że strasznie kojarzyła mi się z "Cyrkiem nocy", jedną z najlepszych powieści moim zdaniem. Jest w niej ta sama aura tajemniczości, atmosfera charakterystyczna dla fabuł magicznych ale nie do końca fantastycznych, oraz bohaterowie, których nie da się nie lubić. Nie ma większego komfortu dla czytelnika, niż możliwość stwierdzenia, że lubi się wszystkich bohaterów i wszystkim się kibicuje. Tu tak właśnie było.
Sama fabuła wydaje się trochę skomplikowana, zwłaszcza kiedy czyta się opis na okładce, ilość wątków i detali trochę miesza w głowie, ale potem w miarę czytania okazuje się, że wszystko jest bardzo zrozumiałe i kolejne postaci i szczegóły pojawiają się bardzo harmonijnie więc bez problemów można wszystko zrozumieć. Nie ma jednak fragmentów oddechu, kiedy można odpocząć przy dłuższych opisach lub rozdziałów "bez akcji", skupionych tylko na sferze emocjonalnej bohaterów. Tutaj cały czas coś się dzieje i nie zawsze są to wielkie odkrycia rzutujące na resztę książki, ale ciągle dowiadujemy się czegoś nowego więc nie ma czasu na nudę. Całość została podzielona na 10 rozdziałów średniej długości.
Akcja rozgrywa się na początku XX wieku w Coney Island. To miejsce wygląda jak plan filmowy. Znajduje się tam lunapark, w którym mieszkańcy Nowego Jorku szukają rozrywki po pracy. Właśnie tam dorasta 10-letnia Coralie, córka szalonego wizjonera, profesora Sardiego prowadzącego muzeum osobliwości. To jego oczko w głowie, miejsce, w którym skupia największe dziwy i okazy natury jakich nie sposób znaleźć nigdzie indziej. "Konikiem" Coralie jest natomiast woda, to niesamowita pływaczka, której talent jest w oczach jej ojca kolejnym okazem wartym umieszczenia w muzeum. Mało tego, to właśnie ona będzie najcenniejszym i największym okazem tego przybytku. Z jednej strony właśnie rozpoczyna się wielka kariera dziewczyny, przynosząca sławę i uznanie, z drugiej jest to nic innego jak zaszufladkowanie i niewola. Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy na horyzoncie pojawia się miłość.
Książka jak już pisałam jest pełna akcji. Naprawdę nie uwierzę, jeśli ktoś powie, że nudziła go fabuła. Bohaterowie byli ukazani bardzo wiarygodnie i szczegółowo, przez co momentami miałam wrażenie, jakbym czytała biografię cyrkowców, a nie wymyśloną historię. Czasami denerwowało mnie to, że autorka wyraźnie lubi się skupiać na detalach co jest zazwyczaj zaletą, ale nie w przypadku kiedy wręcz umiera się z ciekawości by poznać rozwiązanie jakiegoś wątku. Myślę, że gdyby zakończenie było poprowadzone inaczej, można by z łatwością stworzyć z tego trylogię. Jest to też gotowy materiał na film i dziwię się, że do tej pory tego nie dostrzeżono. Nie wiem czy moja ocena nie jest podyktowana tym, że mam coś na punkcie cyrków, wesołych miasteczek i innych podobnych miejsc, ale uczciwie uznaję ten tytuł za prawie najlepszy z pośród wszystkich tych, które przeczytałam w tym roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz