14 czerwca 2014

Troje

    "Troje" to bardzo dziwna książka. Trudno określić czy w pozytywnym, czy negatywnym sensie. Na pewno wbija w fotel i nie pozwala o sobie zapomnieć, a czytając fikcja miesza się z rzeczywistością i w pewnym momencie, przewracając kolejne kartki, nagle zdajecie sobie sprawę z tego, że nie wiecie już co jest prawdą, a co wymysłem autorki. Odruchowo przeszukujecie w głowie wydarzenia ubiegłych lat sprawdzając, czy sytuacje z czytanej lektury miały miejsce naprawdę, czy może wyobraźnia i talent pisarki są tak ogromne, że potrafiła wmówić nam coś co nie miało miejsca w prawdziwym życiu.
     Sarah Lotz stworzyła kreację niezwykłą. Cztery katastrofy lotnicze i tylko troje ocalałych dzieci. Tajemnice i wywołujące dreszcz przypuszczenia. Co właściwie było przyczyną wypadków, dlaczego miały miejsce, kim są ocaleni i dlaczego właśnie oni? To zaledwie kilka z tysiąca pytań jakie rodzą się podczas lektury. Mnie osobiście już pierwsze strony, właściwie wstęp, wręcz zahipnotyzował i w pewien sposób przestraszył.  Lubię mocne książki, w których autorzy nie boją się opisów dostarczając mnóstwa wrażeń i emocji. Już scena, w której Pam, jedna z ofiar leży bezbronnie w tragicznym stanie, nie zdolna do jakichkolwiek ruchów, otumaniona i ledwo żywa tuz po katastrofie, nagle zostaje otoczona przez dzieci, a wszystko to opisane niczym w najlepszym horrorze sprawiło, że wiedziałam co mnie czeka dalej. Na szczęście się nie pomyliłam. Ta lektura to prawdziwa bomba i moim zdaniem osoby, które raczej nie nadają się do mocnych książek nie powinny nawet jej zaczynać. Za to świetnie odnajdą się w niej wielbiciele mocnych thrillerów, kryminałów, sensacji.
Lotz postawiła na to wszystko, tworząc niezwykłą kombinację. Godne podziwu jest to, w jaki sposób poprowadziła akcję, narrację. Prawie wszyscy czytelnicy dali się nabrać i uwierzyli, że to musi być powieść na faktach. Przytoczona masa faktów, wstęp od autorki, wtrącenia do fabuły i wiele innych aspektów sprawiły, że wyglądało na to, że to prawdziwa historia, którą ktoś postanowił upamiętnić na kartach książki.
     Nie chcę zdradzać więcej szczegółów z fabuły, bo szczerze mówiąc nawet nie wiem który fragment przytoczyć, jakikolwiek bym nie wybrała i tak byłby wyrwany z kontekstu. Właśnie to wbrew pozorom jest zaletą, kolejną już z wielu. Autorka niczym najlepszy detektyw poprowadziła śledztwo od początku do końca, misternie snując opowieść z tysiącem szczegółów, każdy równie ważny. Pominięcie choć jednego małego detalu, wątku czy zapomnienie o czymś miałoby fatalny skutek. Wszystko ma wpływ na fabułę co też stawia wymagania przed czytelnikiem. Czytając trzeba być skoncentrowanym i pamiętać o wydarzeniach z poprzednich rozdziałów.
     Mimo wszystko dla mnie była to lektura niesamowita, pełna wrażeń, ciekawa i świetnie napisana. Pomimo natłoku emocji jakie mi towarzyszyły, wspominam ją jako kilka bardzo relaksujących wieczorów i dlatego też mogę z czystym sumieniem polecić ją wszystkim, którzy chcieliby poczytać coś innego, oryginalnego.

Autor: Sarah Lotz
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 480
Ocena: 6/6

7 komentarzy:

  1. Nie jest to pierwsza pozytywna opinia!
    Koniecznie muszę kiedyś zapoznać się z tą "celującą" książką :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sięgam zbyt często po książki thrilleropodobne. Ta również, mimo Twojej pozytywnej recenzji, mnie nie zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam i nie mogę się już doczekać lektury. Swoją drogą - fajny pomysł z takim czarnym wydaniem. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczynam żałować, że przepuściłam okazję do zdobycia jej...

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna lektura, która momentami mrozi krew w żyłach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś dla mnie! Bez dwóch zdań coś dla mnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wciąż oczekuje na doczytanie i recenzję - mam nadzieję że w tym tygodniu (dzięki Twojej recenzji) to zrobię :)

    OdpowiedzUsuń