"Stado" Williama Whartona to jedna z tych powieści, które zostają z nami jeszcze na długo po skończeniu lektury, jeśli nie na całe życie. Czytając doświadcza się wszystkich emocji, uczuć i przeżyć razem z bohaterami, a treść od razu wnika w umysł powodując refleksję, zadumę i sprawiając, że nie czyta się bezmyślnie, szybko, ale w skupieniu, analizując każdy fragment. Takich książek jest mało i bardzo trudno trudno jest trafić na autora, który potrafi wyczarować taką atmosferę w krótkiej historii, a Wharton zdecydowanie jest w tym nielicznym gronie i chyba już samo to jest najlepszą rekomendacją tej ksiażki.
Powieść rozgranicza się na dwóch bohaterów, małego chłopca Dicka i dorosłego mężczyznę Stura.
Pierwszy jest małym chłopcem, wychowywanym w szczęśliwej rodzinie. Ma zgodnych rodziców i ukochaną siostrę. Jednak pewnego dnia jego ojciec traci pracę za sprawą kryzysu i żeby załatać jakoś dziurę w domowym budżecie i spłacić pożyczkę na mieszkanie zaciągniętą wcześniej, decyduje się dorabiać w stolarce, budowaniu werand. W zajęciach tych pomaga mu Dick, ucząc się zawodu, ale i umacniając swoje więzi z ojcem, który od zawsze był jego wzorem i autorytetem. Przez chwilę ich sytuacja wraca na dawne tory, ale nie trwa to długo. Ojciec ma problemy w pracy, którą ledwo co odzyskał i cała rodzina postanawia wyjechać na wakacje by odpocząć od codziennych trudów. Jest to dla nich nie tylko zwykły urlop, ale i ogromny postęp w relacjach, który jednoczy ich ponownie i sprawia, że stają się sobie bliżsi niż kiedykolwiek. Tak trafiają do miejscowości Wildwood nad bajkowym oceanem.
Drugim bohaterem jest Sture Modig. To człowiek genialny, obdarzony wręcz nadludzkimi umiejętnościami. Od dziecka wykazywał niezwykłe talenty do wielu czynności, potrafił w kilka chwil nauczyć się tego, co innym zajmowało miesiące lub lata, był niebywale inteligentny i rozumny, a jego rozwój przebiegał nad wyraz szybko. Mieszkając z rodzicami na farmie, konstruował niezwykłe maszyny, dzięki którym unowocześniał i usprawniał prace na roli. Od zawsze też wykazywał się niezwykła więzią ze zwierzętami. Miał do nich dar. Gdy dorastając zostaje żołnierzem, szybko awansuje na wysokie stanowisko, jednak ulega poważnym obrażeniom i trafia do szpitala. Od tej pory ima się rożnych zajęć, jednak kiedy pewien marynarz sprzedaje mu zabiedzone małe lwiątko, zostaje treserem lwa, a jednocześnie zaprzyjaźnia się z dzikim zwierzątkiem. Poznaje też dziewczynę, z którą chce być i wraz z nową "rodziną" wyjeżdża do Wildwood, gdzie organizuje niezwykłe pokazy cyrkowe z lwem w roli głównej. Jego popisowym numerem jest ściana śmierci.
Jak nie trudno się domyślić, losy Dicka i Stur'a splatają się, ich drogi krzyżują się w Wildwood. Obaj różnią się charakterami, usposobieniem i poglądami na wiele spraw na życie, Dick jest nieco dziecinny i naiwny, co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę jego wiek, natomiast Sture to trzeźwo i realnie patrzący na życie mężczyzna, który ma konkretny plan na siebie, ale łączy ich potrzeba miłości, rodziny i bezpieczeństwa, a to daje im stado. Dla każdego oznacza ono coś innego, każdy je sobie tworzy na swój sposób. Książka pięknie i wzruszająco ukazuje podstawową i najważniejsza potrzebę każdego człowieka, czyli towarzystwo drugiej osoby. Choć każdy jest inny, nikt nie potrafi być sam, samotność nie jest ludzka, każdy musi mieć jakieś stado i to jest główne przesłanie tej powieści.
Myślę, że chyba nie będzie osoby, której książka nie przypadnie do gustu, to inteligentna i wymagająca choć odrobiny wysiłku lektura dla każdego, choć zakończenie według mnie jest otwarte, nie dlatego, że nie zamyka go konkretne wydarzenie, ale dlatego, że jest ono napisane w taki sposób, że dla każdego będzie ono inne. Niektórzy uważają je za pozytywne, inni wręcz przeciwnie i myślę, że to po prostu powieść, która każdy odbierze inaczej, a od tego jak, będzie zależeć jego zakończenie.
Autor: William Wharton
Wydawnictwo: Salamandra
Liczba stron: 255
Ocena: 6/6
Chętnie przeczytam, jak tylko wpadnie mi w ręce :)
OdpowiedzUsuń