"Judasz" to książka wzbudzająca kontrowersje, skłaniająca do myślenia i podważająca dotychczasowe spojrzenie na jedną z najbardziej znienawidzonych przez chrześcijan postaci, Judasza. To książka o chrześcijaństwie, ale zanim ktoś zrezygnuje z dalszego czytania chcę podkreślić, że przynajmniej dla mnie osobiście jest to bardziej thriller psychologiczny, albo chociaż kryminał i gdyby nie znajome mi z lekcji religii imiona, w ogóle nie zorientowałabym się, że jest to gatunek religijny.
Autorką jest Tosca Lee, uwielbiana i bardzo chwalona przez krytyków, która postanowiła spojrzeć z innej strony na znaną historię. Wszyscy, także i osoby niewierzące, kojarzą postać Judasza z biblii, to właśnie on jest tym znanym zdrajcą, który odwrócił się od samego stwórcy. Wszyscy wierzący potępiają go i uważają, że jego czyny spowodowane były po prostu jego złym charakterem. Jednak Lee w swojej książce zdecydowała się zakwestionować te opinie i zastanowić się nad tym, czy na pewno wszystko było winą tylko i wyłącznie Judasza, czy może istniały jakieś powody, które skłoniły go do podjęcia takich, a nie innych decyzji. Być może to on sam był ofiarą, kimś, kto nie potrafił inaczej zareagować na dręczące go myśli i wątpliwości. Z drugiej strony, nawet sam Jezus nazwał Judasza przyjacielem, co skłania do refleksji nad tym tajemniczym człowiekiem. Autorka posuwa się nawet o krok naprzód i zadaje czytelnikowi pytanie, czy nie postąpiłby tak samo jak owy zdrajca, gdyby był na jego miejscu?
Książka mówi o jednej z najpopularniejszych, największych i najbardziej rozrośniętych w siłę religii, a mimo to poprowadzona jest dokładnie w taki sam sposób, jak większość powieści. Są tu dialogi, monologi i opisy, wszystko utrzymane w lekkim i ciekawym stylu, a jednak ja jakoś nie mogłam się przemóc i poczuć, że jest to książka ukazująca wiele faktów z biblii, że opowiada o czymś prawdziwym, ale w zupełnie nowy sposób. Czułam raczej, jakbym czytała czysty thriller, w którym jedynie imiona brzmią znajomo. Autorka starała się ukazać drugą stronę medalu, zrobić to, co powinno się robić wobec każdego, czyli dać szansę na wytłumaczenie się, obronę, a jednak dla mnie to wszystko wydawało się zbyt naciągane, przerysowane. W ogóle nie czułam, jakbym czytała książkę opartą na faktach, mimo, że jest ona naprawdę świetnie napisana, a argumenty przytaczane przez pisarkę naprawdę dają do myślenia.
Mimo wszystko, poleciłabym tą książkę każdemu, kto zapytałby mnie o dobrą literaturę mówiącą o religii. Wydaje mi się, że to po prostu nie mój gatunek, chociaż nawet w moim przypadku autorka dopięła swego-w książce tej chodziło o zaintrygowanie czytelnika, wciągnięcie go w debatę i refleksję i choć nie jestem przekonana do tego co przeczytałam, to jednak w jakiś sposób przeżywam całą treść.:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz