Tuwim poznał Stefanię w roku 1912, a ich ślub nastąpił aż siedem lat później. Poeta zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia, było to uczucie niezwykle silne, emocjonalne i wybuchowe, trwające całe życie. Nigdy natomiast nie był pewien co do uczuć ukochanej i tej stuprocentowej pewności nie miał do końca. Zawsze pojawiały się wątpliwości, rozterki, brak poczucia pewności, stabilności. Paradoksalnie to właśnie te uczucia pchały go ku pisaniu wierszy, choć sam Tuwim nie ukrywał nigdy, że oprócz wewnętrznych pobudek, jego twórczość dyktowana była także chęcią zysku, bo przecież każdy musi jakoś żyć. Ta szczerość wbrew pozorom wcale nie stawiała go w złym świetle wobec czytelników, wręcz przeciwnie, Tuwim był chwalony za szczerość i zwyczajną mądrość.
Książeczka jest dosyć mała i podzielona na dwie części. W pierwszej znajdziemy listy miłosne poety, w drugiej jego wiersze z młodzieńczych lat. Zarówno jedne jak i drugie maja bardzo osobisty wydźwięk i przepełnione są emocjami. Czytając nie mogłam się jednak oprzeć wrażeniu jakbym posiadała czyjś osobisty pamiętnik. Korespondencja Juliana i Stefanii jest momentami tak prywatna, że odczuwałam złość na to, że odarto ich z ich prywatnej sfery i nie poszanowano ich prawa do dyskrecji, ujawniając najbardziej intymne i osobiste rozmowy i uczucia. Same wiersze były dla mnie jak zwykle w przypadku tego autora piękne i wzruszające, jednak nie mogłam skupić się na listach i przeczytałam zaledwie kilka i cały czas wydaje mi się, że poezja z drugiej części dużo straciła przez ujawnienie korespondencji, a już na pewno urok i czar jego twórczości gdzieś znikł.
Autor: Julian Tuwim
Wydawnictwo: Iskry
Liczba stron: 116
Ocena: 3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz