WhilliamWharton to autor, o którym słyszę bardzo często i nigdy nie były to opinie negatywne. Czytelnicy na całym świecie chwalą go za talent, humor i przede wszystkim za umiejętność przenoszenia czytelnika w inny wymiar i pokazywania najprostszych życiowych prawd w nowym świetle. Właściwie nie ma miesiąca, bym nie spotkała się z jakąś pochlebną opinią na jego temat i szczerze mówiąc książka, którą opisuję dziś, jest pierwszą jego autorstwa, jaką przeczytałam w swoim życiu, ale na pewno nie ostatnią.
Wharton to autor, którego nazwisko jest marką samą w sobie, a książki jedynie bestsellerami. Jego życie jest właściwie gotowym scenariuszem filmowym. Choć urodził się, wychował i wykształcił w Ameryce, to jednak dorosłe życie spędził we Francji. Wstąpił do armii amerykańskiej, jednak po odniesieniu wielu ran został odesłany, a jego sprawność nigdy nie wróciła do pełnej formy. Jednak pisarz nie załamał się. Z renty jaką otrzymywał, opłacał studia na wydziale Sztuk Pięknych, a po ich ukończeniu został nauczycielem. Skończył też psychologię, co także wykorzystywał w pracy na uczelni w Kalifornii. Jako tradycyjnie wychowany, Wharton postanowił wraz z rodziną przenieść się do Francji, by uchronić dzieci przed typowym, amerykańskim wpływem popkultury. W Paryżu wynajmował mieszkania i sprzedawał swoje obrazy, wkrótce przeniósł się z bliskimi do barki nad Sekwaną, która stała się ich nowym domem, by następnie znów przeprowadzić się do starego młyna w Burgundii. Jednak nie dane było im osiąść na miejscu. Przeprowadzka była jedną z ich wielu cech, pomieszkiwali także w Niemczech, Włoszech, Stanach Zjednoczonych czy Hiszpanii. Jednak to właśnie w USA pisarza spotkało największe nieszczęście. Jego córka wraz z mężem i dwójką dzieci, zginęła na autostradzie, w wyniku braku widoczności spowodowanego rozpalonymi na polach ogniskami. Od tej pory walka przeciwko tego typu działaniom, stała się głównym zajęciem Whartona, a swoje książki tworzył jedynie po to, by mieć fundusze na swoją walkę. Zmarł tragicznie, w wyniku zaniedbania. Gdy trafił do szpitala z chorobą ciśnieniową, doznał infekcji i w jej wyniku zmarł.
"Historie rodzinne" trudno opisać czy określić. Autor każde wydarzenie w swoim życiu, opisywał w powieściach, zarówno utratę bliskich, walkę z rządem, przeprowadzki i dzieciństwo, każde z tych wydarzeń zostało uwiecznione pod konkretnym tytułem. "Historie" to zbiór wspomnień, myśli i urywków pamięci Whartona, o jego przodkach, mężczyznach z jego rodziny. To obraz bardzo osobisty i emocjonalny. Nie ma tu właściwie akcji ani konkretnej fabuły. Trudno też mówić o konkretnym celu tej książki. Moim zdaniem to piękna opowieść o więzach, sile rodziny i o tym, jak ważni są dla nas członkowie rodziny i jak ogromny wpływ mają na nasze życie, mimo, że na co dzień tego nie zauważamy.
Autor: Whilliam Wharton
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 233
Ocena: 6/6
Rzeczywiście, biografia Whartona udowadnia, że najlepsze scenariusze pisze samo życie. Zapamiętam sobie to nazwisko i czym prędzej postaram się sięgnąć po teksty tego pisarza.
OdpowiedzUsuńZ tym Panem miałam styczność przy Ptaśku i nie podobała mi się ta książka, ale zawsze mogę dać mu drugą szansę;)
OdpowiedzUsuń