
"Małe kobietki" to powieść dziejąca się w latach sześćdziesiątych XIX wieku, w szczęśliwej ale borykającej się z trudną sytuacją finansową rodzinie. Rodzina Marchów to zwyczajna, mieszkająca od pokoleń w tym samym miejscu rodzina, w której dominują kobiety. Ojciec jest kapelanem biorącym udział w wojnie secesyjnej, a czterema córkami opiekuje się matka, z pomocą gospodyni Hanny. Dziewczynki są od siebie zupełnie różne, lecz zawsze trzymają się razem i stoją za sobą murem. Meg jest spokojna i dystyngowana, Beth to muzyczny geniusz z przesadną skromnością, Jo to istny wulkan energii, a Amy to typ zadzierający nosa, przemądrzały. Wszystkie jednak łączy pragnienie urozmaicenia swego życia, zdobyciu czegoś większego.
Mimo, że rodzina jest naprawdę zżyta ze sobą i szczęśliwa, dziewczynki wciąż marzą o większej wolności finansowej, doskwiera im brak perspektyw ograniczonych marnym budżetem domowym. Jednak nie poddają się i starają urozmaicić swoją codzienność licznymi zabawami i nieograniczoną wyobraźnią, jaką posiadają wszystkie bez wyjątku. Odczuwają też brak ojca. Mimo wszystko są radosne i kochają zabawę, a smutki szybko przepędzają swoją niezachwianą wiarą. Optymizm jakim emanują zaraża też wszystkich wokół. Dziewczynki zaprzyjaźniają się także z chłopcem z sąsiedztwa, Laurim i jego dziadkiem. Wspólnie urządzają wypady nad wodę, bawią się i spędzają razem czas. Także jego dziadek bierze czynny udział w "szalonym" życiu małych kobietek.
Nie będę zdradzać szczegółów książki, ale mogę w 100% stwierdzić, że wiele dobrego słyszałam o tej powieści i nie zawiodłam się. Jest to rzeczywiście klasyka gatunku i cieszę się, że w końcu się z nią zapoznałam. Autorka stworzyła piękną, ciepłą i zabawną historię, z realistycznymi bohaterkami, które bardzo polubiłam, w dodatku lektura ta niesie ze sobą przesłanie. Mimo,że wiele osób zarzuca tej książce banalność i nachalność w prawieniu morałów, dla mnie to po prostu mądra historia, do której ten banał jak najbardziej pasuje. Dlatego też wszystkim, którzy do tej pory nie zapoznali się z "Małymi kobietkami", zdecydowanie polecam to nadrobić!:)
Autor: Louisa May Alcott
Wydawnictwo: mg
Liczba stron: 304
Ocena: 6/6
Nawet nie myślałam, że "Małe kobietki" są tak fantastyczną książką. Teraz wprawdzie mam inne priorytety czytelnicze, ale jak się z nimi uporam to będę pamiętać o powyższej pozycji.
OdpowiedzUsuń'Piękna, ciepła i zabawna historia' ? W takim razie koniecznie musze ją przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńFabuła brzmi zachęcająco, gorzej z tytułem ;) Piękne tło na blogu, uwielbiam jesień :) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNo jeśli już tak polecasz, to wierzę na słowo :) Ale może odłożę to na przyszłość :)
OdpowiedzUsuńJuż mi się podoba :) Chętnie się na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńTo jest książka, której będę od dziś szukać :D
OdpowiedzUsuńObiecuję sobie i obiecuję, że przeczytam tę książkę i nic z tego nie wychodzi. Muszę w końcu zdobyć własny egzemplarz.
OdpowiedzUsuńPiękne tło u Ciebie się pojawiło :-)