2 czerwca 2013

Ballada

     Nie tak dawno temu na blogu umieściłam recenzję "Lamentu: Intrygi Królowej Elfów", znakomitej historii paranormal romance, chyba jednej z moich ulubionych z tego gatunku. Miałam niebywałe szczęście, mogąc przeczytać drugi tom z serii, zatytułowany "Ballada: Taniec mrocznych elfów". Z ulgą mogę stwierdzić, że autorka Maggie Stiefvater zachowała swój lekki, dynamiczny styl i dobre pióro. Dzięki temu kontynuację czyta się równie szybko jak oryginał, choć oczywiście nie może być aż tak kolorowo - druga część z reguły jest gorsza od poprzedniej.
     Problem głównie w tym, że większa część fabuły jest powielana, a schemat niebezpiecznie zbliżony do pierwszej części. "Lament" i "Ballada" są do siebie bardzo podobne. Autorka zdecydowała się odsunąć Dee na dalszy plan (ale jej rola i tak jest ważna) i uczynić głównego bohatera z Jamesa (trochę kiepski wybór, dla mnie zawsze był on postacią pozbawioną polotu i nieco przewidywalną). Ciekawie czyta się paranormal romance z punktu widzenia męskiej postaci, lecz ponownie jesteśmy świadkami romansu człowieka z kimś ze świata fejów. Opowieść Jamesa ostatecznie różni się od tej z Deirdre, ale i tak podobieństw jest bardzo dużo. Mam nadzieję, że autorce nie kończą się pomysły.
     W kontynuacji "Lamentu" James leczy rany i tęsknotę za Dee. Wraz z nią zapisuje się do szkoły muzycznej dla wyjątkowych talentów. Stara się zapomnieć o wydarzeniach z lata. Jego talent przyciąga jednak Nualę ze świata fejów. Bohaterowie zakochują się w sobie. Wszystko się jednak komplikuje i James będzie musiał podjąć bardzo ważną decyzję...
     Pomijając minusy, fani powinni być zadowoleni z obrotu spraw w książce - wątki poprowadzono w ciekawą stronę, zaś my możemy przekonać się co u naszych ulubieńców z poprzedniego tomu. No i nowa główna, żeńska postać, tajemnicza Nuala, jest interesującym dodatkiem do cyklu.
     Na uwagę jak zwykle zasługuje polska okładka - mroczniejsza od "Lamentu", prezentuje się o wiele ciekawiej i na pewno przyciągnie więcej czytelników. Uwielbiam wydania z wydawnictwa Illuminatio, są ładne, wygodne i czytelne. Są też pięknie oprawione i bez zbędnych dodatków, praktycznie pozbawione błędów.
     Pomimo wspomnianych wad, serię Maggie Stiefvater nadal czyta się przyjemnie i jest to świetna rozrywka. Mam nadzieję, że pisarka zdecyduje się na kontynuowanie historii i że jej poziom nie spadnie bardziej. W tym przypadku, zastanawiam się kogo autorka może uczynić bohaterem trzeciej książki? W skrytych marzeniach liczę oczywiście na powrót mojej faworytki, Deirdre...

Autor: Maggie Stiefvater
Wydawnictwo: Illuminatio
Ilość stron: 320
Ocena: 4/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję uprzejmie Wydawnictwu Illuminatio:


8 komentarzy:

  1. Może kiedyś, gdy trafi w moje ręce to po nią sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością warto spróbować, może akurat przypadnie Ci do gustu:)

      Usuń
  2. CzytaaM i Balladę i Lament, ale nie wrócę już do nich. Miłe, lekkie i przyjemne ale nie zapada w pamięć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym akurat się zgodzę, takie książki są po to, żeby miło spędzić czas, odprężyć się, ale nie tkwią w naszej pamięci zbyt długo. Warto jednak po nie sięgać, gdy chcemy odpocząć od cięższej literatury, lub po prostu się "odmóżdżyć".
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Widze, ze całkiem wysoka ocena. Byc moze mnie tez sie spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twórczość Maggie Stiefvater znam z trylogii ,,Drżenie'', która bardzo mi się podobała, dlatego muszę koniecznie poznać inne dzieła tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie zamówiłam sobie przez internet Lament, więc myślę, że przyjdzie czas na Balladę:)

    OdpowiedzUsuń