"Ścieżki północy" to jedna z tych książek, o których jest głośno jeszcze przed premierą. Sława tej konkretnej jest niewyobrażalna, a wśród krytyków ma opinię arcydzieła. Nic dziwnego, że wygrała nagrodę Bookera i została okrzyknięta sensacją i najpiękniejszą powieścią ostatnich lat. Taka renoma sprawia, że zawsze boję się czytać z obawy, że książka mi się nie spodoba i czar pryśnie. Jednak i tak próbuję i na szczęście w większości przypadków, tak jak i teraz, nie zawodzę się. Książka jest dosyć obszerna, ale to dobrze, bo czytając chce się aby nigdy nie nastąpiła ostatnia strona. Chociaż jest to chyba najlepsza rekomendacja, muszę przytoczyć więcej zalet, bo ta powieść przynajmniej według mnie, właściwie nie posiada wad.
Głównym bohaterem jest Dorrigo Evans, chirurg internowany w japońskim obozie. Skazani na to miejsce przeżywają istne piekło na Ziemi. Są wykorzystywani do ciężkiej pracy, skrajnie wygłodzeni, objęci wieloma chorobami i strachem przed torturami. Wszystko to w imię budowy Kolei Śmierci w Birmie. Evans ma pod sobą wielu żołnierzy, którzy w nieludzkich warunkach starają się przeżyć i dotrwać do wolności. Chociaż i jemu jest ciężko, przy nadziei utrzymują go wspomnienia jego romansu z żoną wujka. Wszystko kończy się, kiedy Dorrigo otrzymuje list, mający wpływ na całe życie chirurga.
Według okładki jest to historia o wielu rodzajach śmierci i miłości, o wojnie i prawdzie, a także o sukcesie. Dla mnie to przede wszystkim opowieść o nadziei i woli życia, która utrzymuje ludzi przy życiu nawet w najcięższych warunkach. Oczywiście występuje tu wiele postaci i czytając nie trudno zanurzyć się w zadumie, próbując odgadnąć, który bohater najbardziej przypomina nas samych. Według mnie autor ujął w książce trochę filozofii na temat egzystencji człowieka, ale wszystko to w bardzo przystępnym i potocznym języku, dzięki czemu bardzo szybko czyta się kolejne strony. To co mnie ujęło najbardziej, to dbałość o detale. Miałam wrażenie, jakbym sięgnęła po książkę odświeżoną i wydaną po latach na nowo, wszystkie elementy opisujące otoczenie, tamte realia sprawiały, że ciągle myślałam o tym, że to gotowy scenariusz na film. Jedynym minusem natomiast było to, że dialogi nie posiadają myślników, więc często musiałam cofać się o kilka słów wstecz bo za późno orientowałam się, że to koniec opisu, a początek wypowiedzi.
Myślę, że jest to tytuł, po który trzeba sięgnąć. Ja jestem nim zachwycona i mogę polecić go każdemu, kto szuka jednak trochę bardziej wybitnej literatury. Dla mnie zalicza się on do klasyków i aż ciężko mi uwierzyć, że tak wspaniała książka powstawała aż 12 lat. Mogę z całą pewnością zapewnić, że warto by było czekać na nią nawet kolejne lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz