13 stycznia 2016

Rok na końcu świata

     W ostatnim czasie udało mi się odkryć wiele obiecujących polskich talentów, co ogromnie mnie cieszy, bo nasza literatura w końcu się rozwija i otwiera na nowe tematy i pomysły. Z pozytywnymi odczuciami zabrałam się za powieść "Rok na końcu świata" autorstwa debiutującej właśnie Renaty Adwent.
     Jest to historia Rity, kobiety która z pozoru ma wszystko, a przynajmniej nic do narzekania. Właściwie, można jej zazdrościć. Ma nie tylko dobrą pracę, dobre przyjaciółki, ale i przy sobie mężczyznę, o którym można marzyć. Co jest więc jej problemem? Rita czuje się po prostu rozczarowana, że życie nie oferuje jej nic więcej. Jest szczęśliwe, ale czemu nie może być ekscytujące niczym z filmu? Niespodziewanie otrzymuje od swojej krewnej w spadku dom, położony w tytułowym końcu świata. Jest jednak pewien warunek, musi w nim mieszkać przynajmniej przez rok. Żądna przygody Rita nie zastanawia się długo. Porzuca ukochanego i wyjeżdża. Co przyniesie jej nowe otoczenie?
     Zacznę od plusów. Wydaje mi się, że właśnie odkryłam kolejny talent, bo Renata Adwent ma bardzo ciekawy i wciągający styl. Jej powieść czytało się bardzo przyjemnie i trudno było zakończyć tę powieść. Czułam się dosyć usatysfakcjonowana zakończeniem, aczkolwiek przeszkadzał mi jeden poważny minus.
     Główna bohaterka. Osoba przynajmniej w mojej opinii tak irytująca, że nie dałoby się z nią przebywać w jednym miejscu. Z każdym czytanym słowem odpychała mnie od siebie jeszcze bardziej. W pewnym momencie miałam nawet wrażenie, że mam do czynienia z próżną kobietą, której nic nigdy nie zadowoli. Do końca powieści moje odczucia nieco się ociepliły, głównej bohaterki jednak nie byłam w stanie polubić. Jej decyzje doprowadzały mnie do szaleństwa, zwłaszcza na samym początku. Szkoda mi było tego jej biednego ukochanego, na którego w moim odczuciu zwyczajnie nie zasługiwała, zwłaszcza po tym jak porzuciła go, tłumacząc, że jeśli kocha to poczeka. Takiego zachowania nie potrafię nawet tłumaczyć "zagubieniem" postaci, lecz zwykłą głupotą. Na szczęście ogólna fabuła, opisy i cała reszta bohaterów była na tyle dobrze wykreowana, że po prostu zignorowałam Ritę i skupiłam się na wszystkim innym, bo to mi się akurat podobało.
     Debiut Renaty Adwent napełnia pozytywnymi emocjami. Na razie nie jest to dzieło, które zapadnie w pamięć na całe życie, jednak kolejne powieści pisarki, po tym jak jej zdolności jeszcze bardziej się rozwiną, już mogą, a ja na pewno będę ich wyczekiwać. Polecam fanom gatunku.

Autor: Renata Adwent
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 376
Ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz